W obliczu japońskiej tragedii i związanej z nią awarii elektrowni jądrowej świat zaczął się zastanawiać nad sensem pozyskiwania w ten sposób energii. No cóż, zamiast skupić się na pomocy dla ludność japońskiej wolimy debatować czy może lepiej wyłączyć te radioaktywne maszynki. Być może przesadziłem trochę, ale dziwi mnie fakt, że taki temat się pojawił mimo nieznajomości finalnych skutków tego atomowego kryzysu. Walka personelu reaktorów ciągle trwa, lepiej poczekać na jej efekt.
Po katastrofie pod Czarnobylem rozmowy takie pojawiły się po raz pierwszy i ich efektem jest istnienie niemal pół tysiąca atomowych elektrowni na świecie. Czemu tak się dzieje? Nie powstrzymuje nas strach?